14 sie 2010

Parówka - szkodliwa, nie wiadomo z czego, ze wszystkiego?

(foto: sxc.hu)
Wybór 3 artykułów z prasy:
"Parówka - cichy morderca"
Gazeta Wyborcza | 2010-05-19
Jedzenie przetworzonego mięsa grozi chorobą wieńcową i cukrzycą - donosi "Circulation", magazyn Amerykańskiego Towarzystwa Kardiologicznego.

Na podstawie blisko 1,6 tys. badań śledzących związki między jedzeniem mięsa a chorobami cywilizacyjnymi naukowcy z Harvardu zauważyli, iż wysoce przetworzone mięso szkodzi znacznie bardziej niż proste produkty mięsne.

Parówki, kiełbasy, bekon czy wędliny zawierają średnio cztery razy więcej sodu i o połowę więcej azotanów niż mięso przyrządzane w domu, np. stek wołowy. Z analizy wynika, że ich jedzenie zwiększa ryzyko zachorowania na cukrzycę o 19 proc., a na choroby serca - aż o 42 proc.

"Lepiej nie wiedzieć, z czego robi się politykę i parówki"
PAP | 2010-01-25
Z publikowanych przez Nielsena danych rynku wędlin paczkowanych wynika, że parówki są jego zdecydowanym liderem, zarówno pod względem sprzedaży ilościowej jak i wartościowej (ich udział sięga 30 proc.). Jednak dane tej firmy dotyczą tylko sprzedaży w hipermarketach i supermarketach - pisze "Puls Biznesu".

I tylko te dane są dostępne, bowiem firmy mięsne, z których praktycznie każda produkuje parówki, strzegą danych o tym rynku jak i składu parówek, jak oka w głowie.

Pytani w tej sprawie przez dziennikarzy PB przedstawiciele firm mięsnych udzielali na ogół odpowiedzi ogólnych bądź wykrętnych. Jak wytłumaczył to cytowany przez gazetę specjalista ds. rynku spożywczego ze znanej firmy "lepiej nie wiedzieć, z czego robi się politykę i parówki".

Wiadomo natomiast, że potentatami w ich produkcji są: Animex, Sokołów, Drosed oraz Indykpol.

"Parówka ze wszystkiego"
PAP | 2005-10-6
Co jemy w popularnych i tanich wędlinach? Na prośbę "Gazety Poznańskiej" specjaliści odpowiadają: szpik, chrząstki, dużo tłuszczu i chemii oraz... śladowe ilości mięsa. Parówek, traktowanych powszechnie jako dietetyczna żywność, eksperci nie daliby swoim dzieciom.

Cena mówi wszystko - stwierdza prof. Włodzimierz Dolata, dyrektor Instytutu Technologii Mięsa AR w Poznaniu, który oficjalnie przyznaje: - Parówka, w której jest 35-40 proc. tłuszczu i dużo soli nie powinna być podawana małym dzieciom. A takie kupujemy i karmimy nimi niemowlęta!

Studenci i ich akademiccy nauczyciele w uczelnianym laboratorium badają wędliny przynoszone ze sklepów. Kosztowna i długa procedura pozwala rozłożyć na czynniki pierwsze także to, co wypełnia naturalne jelito "parówki delikatesowej". Zwykle znajduje się w niej "mięso mechaniczne odkostnione".

- Dzisiaj można parówkę nazwać jak się chce, bo nie regulują tego polskie przepisy, które ograniczają się jedynie do określenia poziomu białka, tłuszczu i soli, mówi poznański profesor. Reszta należy do maszyny, która rozdrobni mięso na miazgę podobną do budyniu. Wysysa z kości wszystkie soki łącznie ze szpikiem i oskrobuje kość z każdej odrobiny przypominającej chrząstkę. Takiej obróbce poddaje się kości dużych zwierząt i drobiu.

- Kogo stać na tę technologię, może tanio robić parówki i parówkową - zapewnia jeden z rzeźników, który opowiada, iż uzyskanie odkostnionej masy to dopiero połowa sukcesu: - Do niej leje się wiadrami środki poprawiające smak, zapach, konsystencję. O rzeźniku coraz częściej mówi się dzisiaj "chemik". Musi dużo wiedzieć, jak z niczego zrobić coś.

- Mieliśmy najbardziej restrykcyjne przepisy dotyczące wędlin, ale popsuła je UE, opowiada prof. Włodzimierz Dolata i podaje przykład fosforanów, których można było dodawać 1500 mg na 1 kg szynki. Obecnie dozwolonych jest 5 000 mg na kilogram! Fosforany mają cudowne właściwości wiązania wody, poprawiają też konsystencję. Słoje z majerankiem, czosnkiem i pieprzem zastępują butelki i kanistry z aromatami, smakami i barwnikami. Parówek nie wędzi się, jak drzewiej bywało, bo dym zastąpił płyn. - To wszystko jest wyrażone ceną, mówi profesor i dodaje, że tylko fachowiec wyczuje, co tak naprawdę siedzi w parówce i parówkowej.

1 komentarz: